piątek, 4 września 2009

Przypadki chodzą po ludziach

Rehabilitacja nie poszła na marne , chodzę , nie utykam , nawet próbuję biegać , jest świetnie , choć czasami ........ ale będzie dobrze , musi być .

Czas się dziwnie kurczy , już wrzesień


lubię ten miesiąc , pomimo chłodnych poranków i wieczorów .

Ala poszła do przedszkola -jest szczęśliwa znów wśród swoich koleżanek .

A ja w niedługim czasie wyruszam do stolicy Wielkopolski w celu ruszenia swych szarych komórek . Już się cieszę , choć nauki będzie mnóstwo .

Wczoraj zdarzyła się dość śmieszna sytuacja , koleżanka zamknęła samochód z kluczykami w środku ale też z telefonem i dokumentami . Zrobiło się dziwnie , godz 20 już szarówka ,żywej duszy . Okazało się że nie ma zapasowych kluczy , na szczęście ja miałam telefon . Rozpoczęłyśmy wydzwanianie do znajomych z pytaniem co zrobić z tym fantem . W między czasie koleżanka wyskakiwała co rusz pod najeżdżający samochód (tej samej marki ) prosząc o kluczyki by sprawdzić czy przypadkiem nie uda się otworzyć . O dziwo wszyscy grzecznie dawali swoje kluczyki - tylko straz miejska odmówiła pomocy bo podobno sie spieszyli- tu podziw dla mojej koleżanki za tą próbę :-)Jeden człowiek bardzo się przejął całą sytuacją i postanowił pomóc sierotkom :-) tylko jak ? Od znajomych dowiedziałyśmy się że albo trzeba znaleźć drut , albo Pana który się zajmuje otwieraniem samochodów( jedna osoba powiedziła ze zna takiego , ale on teraz siedzi :-) , ktoś podał nam nr , dzwonimy - na to odbiera córeczka i mówi ze tatuś jest w pracy ;-) , więc już się skręcamy ze śmiechu że pewnie dwie ulice dalej pracuje ..... ale dostałyśmy nr na kom. i dzwonimy do Pana który mówi że nie ma sprawy przyjedzie tylko w tej chwili pakuje auto na lawetę . Bardzo się uśmiałyśmy z całej rozmowy . Młody mężczyzna , który wcześniej zaproponował pomoc jednak nie dał za wygraną pojechał do znajomych po drut- ( wieszaczek z pralni jest bardzo przydatny ) i po kilku próbach otworzył to auto :-) - jednak Polak potrafi .
Dziękujemy wszystkim ludziom dobrej woli którzy zatrzymali się oferując pomoc , jak i tym którzy mieli z nas trochę radości:-)

10 komentarzy:

Ita pisze...

Cieszę się ,że wracasz do formy.
Uśmiałam się z waszej przygody ,polak potrafi...to prawda .
Pozdrawiam serdecznie .

Kama pisze...

Chyba przestanę wyrzucać wieszaczki z pralni. Znając moje roztargnienie, przydadzą mi się na 100%. Fajna przygoda, moja droga, choć z lekkim dreszczykiem. ;-). Pozdrawiam.

miodo_oka pisze...

Witaj,
trafiłam do Ciebie przez przypadek ... z tak zwanego "skoku z bloga na bloga" :)
Sytuacja z kluczykami mnie rozbawiła do łez aczkolwiek znam ja z autopsji.
Ech ... wlazłam przez bagażnik, hi, hi

Pozdrawiam...

cozerka pisze...

mam pytanie - gdzie znalazłaś maki??? łażąc i spacerując po wsiach i polach wypatruję ich i zastawiam się gdzie się podziały. pamiętam je z dzieciństwa, suche główki w których grały szarofioletowe ziarenka (potem wyjadane po kryjomu aby babcia nie widziała)..

dla mnie ten miesiąc też jest cudowny...chyba najfajniejszy ze wszystkich w roku :)

KASANDRA pisze...

Cieszę się ogromnie że wracasz do zdrowia, powolutku, powolutku a wszystko będzie ok.

Przygoda nie wesoła ale za to przewesoło opowiedziana a zdjęcie maków przecudne !!!!

Pozdrawiam

ivon777 pisze...

REhabilitacja wymaga czasu i cierpliwości, a tej z pewnością Ci nie brakuje. Zdrowie jest wielkim , największym- zaraz po życiu darem (...) Życzę Ci dobrego zdrówka , gdybym mogła pomóc w jakiś sposób- proszę daj znać.

Ta historia pokazuje - jak rózni są ludzie. Cieszę sie, ze wieszaczek "zadziałał" i pokrzepiające jest, że wciąż blisko nas spotykamy dobrych ludzi, gotowych na bezinteresowną pomoc .
Moc serdecznych pozdrowien załączam. Trzymam kciuki za dobre Twoje samopoczucie i powrót do formy

Anonimowy pisze...

Powiem Ci, że to wcale nie takie
zabawne... ;p
Kiedyś przytrafiło mi się coś zupełnie
podobnego ( a jak większość normalnych ludzi ;p heh - nie nosze
ze sobą
zapasowego kluczyka) -
wychodząc z auta zatrzasnąłem drzwi
a kluczyk był już na siedzeniu-
zanim się ogarnąłem - ...auto się
automatycznie
zatrzasnęło...
W środku - absolutnie wszystko-
łącznie z dokumentami, o telefonach
nie wspomnę...
Skończyło się jednak - na zbiciu
bocznej szyby - bo inaczej,
ani rusz, a jeszcze ile
problemów z tubylcami
i policją - bo tłumaczyć, że
moje auto i czemu to robię
(w dodatku bez dokumentów i w obcym
kraju... masssakra ;/ ).
Po zbiciu szyby - już mogłem
wszystko udowodnić ;D.

Wracaj do pełnej formy i bądź
cierpliwa - ja po tamtym ostatnim
wypadku dwa miesiace wracałem do pełnej formy przy codziennej
morderczej wręcz rehabilitacji.

Trzymaj się zdrowo!;)
i pogodnie! ;D

joanna pisze...

No niemożliwa historia ;)))
Uśmaiłam sie nieźle, chociaż Wam pewnie wtedy do śmiechu nie było...

Cieszę się, że wracasz do formy :))
Zdradź troszke tajemnicy - czego będziesz się uczyć/studiować?

Pozdrawiam gorąco :)

Elisse pisze...

To świetnie,że już wróciłaś do formy.Za chęci do nauki- szczerze podziwiam! A przygodę z samochodem miałyście rewelacyjną...to fakt, że Polak potrafi i zdolne z nas bestie:)
serdecznie pozdrawiam

iwjardim pisze...

Dziękuję za wszystkie komentarze i życzenia :-) i witam nowych czytających